Tylko mnie przytul

Tylko mnie przytul

Samotność dziecka pozostawionego w szpitalu po porodzie

Każda matka, która nie chce lub nie jest w stanie zająć się swoim nowo narodzonym dzieckiem, może pozostawić je w szpitalu.

Czy wiecie, ile dzieci statystycznie dotyka ten los? Co roku w Polsce ponad 700 maluszków pozostaje zaraz po porodzie na oddziale położniczym. Matka  zrzeka się swoich praw rodzicielskich. Samotne, opuszczone, bezbronne i tak całkowicie zależne od drugiego człowieka doświadczają traumy, która gdzieś tam głęboko w sercu w nich pozostanie już na zawsze. Oto krótka historia z pierwszych godzin życia jednego z takich maluszków, opowiedziana przez przyszłą mamę. Tego dnia ich drogi się spotkały:

„Byłam w szpitalu. Następnego dnia miałam urodzić synka. Nie przypuszczałam, że właśnie tam zdarzy się coś, co tak bardzo odmieni moje życie…

Dostałam pokój zaraz obok dyżurki, na przeciwko którego była sala z respiratorami i inkubatorami dla maluszków. Leżało w nim maleństwo, chłopczyk… Strasznie płakał.

Na drzwiach widniał napis, wstęp tylko dla personelu. Na czerwono zresztą.

Słyszałam wcześniej od położnych, że matka zostawiła tego chłopca zaraz po porodzie i zrzekła się praw rodzicielskich

Był już wieczór, wkoło panowała cisza. Nikt nie chodził. Tylko ten maluszek płakał i płakał, naprzeciwko mnie. Serce mi pękało, a on bez ustanku płakał, niezmordowanie. Noworodek! Przez 2 godziny!

Miałam otwarte drzwi od swojej sali i patrzyłam, czy któraś z położnych zlituje się i zajrzy do niego. Nikt nie nadchodził, a ja czułam, że serce mi wyskoczy z piersi. I kiedy tak stałam opierając się o futrynę, mając minę jak zbity pies, podeszła do mnie najcudowniejsza z położnych, które tam pracowały. Naprawdę była wspaniała. Już wcześniej mi to pokazała.

Zapytała się:

Czy coś mi się stało, dlaczego jestem taka smutna skoro jutro jest mój dzień i mam zaplanowaną na rano „cesarkę”.

Gdy do mnie podeszła, złapała mnie za rękę, a ja dosłownie wybuchnęłam niewyobrażalnym płaczem, wpadłam w histerię. Nie mogłam powstrzymać łez, żalu i smutku. Dosłownie na jednym wdechu, wykrzyczałam, że stoję i patrzę tu na zegarek i od 2 godzin nikt nie zagląda do tego samotnego maleństwa.

Dlaczego nikt nie ma na tyle empatii, aby dać mu chociaż smoczek, utulić? Może jest głodny, może jest mu źle. Niech mnie tam wpuszczą, jeśli są tak bardzo zajęte. Ja z chęcią pomogę, bo i tak się nudzę. Pogłaskam go, utulę, zaśpiewam, nakarmię, cokolwiek tylko niech ten mały cud nie płacze, bo ja tu zaraz urodzę na korytarzu z tego żalu…

I ona się tak ucieszyła i przyniosła mi to maleństwo. Dała mi krzesło i usadowiła nas w swoim pokoiku. Wzięłam te jednodniowe słoneczko i nakarmiłam, bo dostałam mleczko dla niego. Oddałam mu mój nowy smoczek przygotowany dla mojego synka, bo ten maluszek nawet nie miał smoczka.

Wycałowałam go, wytuliłam, głaskałam po twarzy. Mówiłam, śpiewałam, całowałam  paluszki, chciałam aby choć przez chwilkę odebrał bodźce, że jest wyjątkowy, że jego potrzeby są ważne i spełnione, aby poczuł się, że jednak ktoś go kocha.

Przecież jest naukowo już udowodnione, że dzieci, które nie są tulone, głaskane, całowane itp. mogą nawet umrzeć, nie rozwijają się prawidłowo, chorują. Już nigdy nie zapomnę tamtego dnia. To maleństwo odmieniło moje życie, gdy go tak tuliłam w ramionach, zawiniętego w ten szpitalny kokonik, a on tak jakby się uśmiechał przez sen, czuł się bezpieczny i potrzebny.

Następnego dnia rano przyszła rodzina zastępcza i go zabrała. Czułam ogromną radość.

Od tamtego dnia pragnę dawać osamotnionym maluszkom tyle miłości, ile są w stanie tylko przyjąć…”

Jest wiele możliwości, by to pragnienie spełnić. Jedną z nich jest rodzina zaprzyjaźniona. Jak nią zostać i na czym polega jej rola przeczytacie tutaj.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.