Walizki były już spakowane

Walizki były już spakowane

Niespodziewana adopcja dziecka – opowieść Joasi

Możemy mieć mnóstwo planów i uparcie czekać na Ten Telefon. Najczęściej dzwoni on jednak wtedy, gdy o nim zapominamy. Niespodziewana adopcja dziecka stała się też naszym doświadczeniem.

Wakacje w Bułgarii - niespodziewana adopcja dziecka
Wakacje w Bułgarii – niespodziewana adopcja dziecka

Hura – wyjeżdżamy na wakacje

Na początku lipca wykupiliśmy wycieczkę do Bułgarii. 24 – godziny przed wyjazdem walizki były już spakowane, a my praktycznie gotowi do podróży. Następnego dnia wieczorem mieliśmy lecieć nad Morze Czarne. Wszystko dopięte, przygotowane. Zanosiło się na wspaniałą przygodę.

To był trudny dla nas rok, straciliśmy dziecko w 10 tygodniu ciąży.  Minęło sporo czasu, ale rana gdzieś została. Ten wyjazd miał nam pomóc zrelaksować się i zapomnieć o traumie. Staraliśmy się też o adopcję, blisko 1,5 roku upłynęło od uzyskania kwalifikacji. Początkowo bardzo czekaliśmy i każdy telefon rodził pytanie, czy to już? Niespodziewana ciąża, a później jej utrata sprawiły, że przestaliśmy czekać, bo to za bardzo bolało. Nie zrezygnowaliśmy jednak. Przyjęliśmy zasadę:

Co ma być, to będzie!

Tuż przed snem szepnęłam jeszcze to męża:

Przygotuj się, zbliżają się nasze najpiękniejsze wakacje!

A on tylko się uśmiechnął.

W końcu zostaliśmy rodzicami

Następnego dnia w południe wyszłam na pobliski targ, kupić świeże owoce. To ostatnia okazja, by skosztować polskie truskawki i czereśnie. Gdy wrócimy po 2 tygodniach – już nic nie będzie. Nie wzięłam telefonu. Gdy wracałam, zauważyłam pod naszą klatkę stojącego męża, był bardzo przejęty. Nie zdążyłam nawet zapytać co się stało, a On już z daleka krzyczał do mnie:

Zadzwonili, nareszcie zadzwonili!!! Z ośrodka adopcyjnego Kochanie. Będziemy mamą i tatą…

Owoce wypadły mi z rąk.

Naprawdę?

Tak… Jutro jesteśmy umówieni na odczytanie karty, a jak dobrze pójdzie, to pojutrze poznamy nasze dziecko.

Niespodziewana adopcja dziecka sprawiła, że to były nasze wymarzone wakacje

Wróciliśmy do domu. Czułam się,  jak w jakimś transie. Bez słowa rozpakowaliśmy walizki. Żadne z nas nawet się nie zawahało. Bułgaria i 2–tygodniowa wycieczka nad Morze Czarne przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.

Potem wszystko działo się, jak we śnie. Bezpośrednio po kwalifikacji byłam pewna, że pojawią się wątpliwości,  że będę się bać, że nie sprostam opiece nad dzieckiem, że nie pokocham, że będę się wahać.

Ku mojemu zdziwieniu było zupełnie inaczej. W sercu czułam spokój, jakiego dotąd nie znałam. Być może tak silne emocje znieczuliły mój organizm. Nie wiem!

Dwa dni później tuliłam naszego Synka, a mąż robił nam pierwsze zdjęcia. To były najpiękniejsze nasze wakacje, choć nigdzie nie wyjechaliśmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.