Stan zdrowia rodziców adopcyjnych

Stan zdrowia rodziców adopcyjnych

Czy po przejściu ciężkiej choroby można adoptować dziecko?

Opowieść Magdy, która stoczyła dwie bitwy: o zdrowie i o dziecko. Obie też wygrała 🙂

Chciałabym opowiedzieć Wam naszą historię adopcyjną. Może komuś ona pomoże, doda siły, nadziei, pokaże nowe możliwości. Czuję by się nią podzielić…

Adoptowałam i jestem szczęśliwa
Adoptowałam i jestem szczęśliwa

Zawsze pragnęłam mieć dzieci i prawdopodobnie tak by się stało w naturalny sposób. Najpierw jednak staraliśmy się z mężem zadbać o dobrą pracę i osiągnąć jakąś stabilizację. Nie czekaliśmy też z tym jakoś szczególnie długo. Nie chodziło nam o niebywałą karierę, czy majątek. Zwyczajne bezpieczeństwo finansowe. Gdy wydawało nam się, że już nic nie stoi na przeszkodzie pojawiła się na naszej drodze ściana, nie do przeskoczenia.

Bezpłodność po chemii

Zachorowałam … na raka… i myślałam, że to wyrok, że to już koniec wszystkiego. Ale życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiemy co będzie za chwilę i czy ona nadejdzie… Nie chcę tu pisać o chorobie i mojej walce, bo to zupełnie inna opowieść, tylko o drodze do rodzicielstwa, gdyż ona jest tutaj najważniejsza.

Leczenie – chemia, naświetlanie – to wszystko sprawiło, że nie mogłam już mieć dzieci… zniszczyło moje komórki jajowe, a z nimi marzenie o dziecku. To była druga najgorsza wiadomość, którą usłyszałam od lekarzy, najpierw ta o chorobie, a potem o bezpłodności – obie zmieniły w naszym życiu wszystko, wywracając je do góry nogami.

Gdy dotarło do mnie co tak naprawdę oznaczają te słowa, poczułam złość wymieszaną z żalem. O ile to pierwsze uczucie dodawało mi siły, o tyle to drugie czyniło zupełnie bezradną. Taka huśtawka emocji, niszcząca fizycznie i psychicznie. Z każdą z tych wiadomości musiałam się na swój sposób pogodzić, by nie pozostać w miejscu, ale iść dalej. Zaakceptowałam to, że nigdy w moim łonie nie pojawi się mały, bezbronny człowiek, ale on był cały czas w moim sercu.

Czy choroba przewlekła przekreśla adopcję?

Gdy stan zdrowia mamy adopcyjnej nie jest taki idealny…

Nie mogłam tego tak zostawić. Rozpoczęliśmy starania o adopcję. Pełni nowych nadziei poszliśmy na rozmowę do ośrodka. A tam spotkało nas ogromne rozczarowanie. Usłyszałam, że to za wcześnie, zbyt mało czasu upłynęło od zakończenia leczenia i nie wiadomo jak to się dalej rozwinie, że może kiedyś jak już będę całkiem zdrowa. Przez całą drogę powrotną do domu dźwięczały w mojej głowie tylko te trzy słowa: „może”, „kiedyś”, „nie wiadomo”. Miesiąc zajęło nam powstawanie po tym nie widzialnym, a jednak bardzo bolesnym „upadku”. Wizyta w drugim ośrodku w zasadzie niewiele zmieniła. W pewnym stopniu była powtórką. Usłyszeliśmy, że te dzieci już raz straciły rodziców i nie można je na to znów narażać. A po drugie nie wiadomo czy dalibyśmy sobie radę, gdybym znów musiała się leczyć. I że to taki trochę egoizm z naszej strony.

Od tamtej pory przestaliśmy mówić tak często o adopcji, ale wciąż o niej myśleliśmy. Zaprzestaliśmy jakichkolwiek działań w tym kierunku. Jednak widok dzieci, zwłaszcza małych i bezradnych za każdym razem mnie rozbijał.

Ważna jest tylko ta chwila, która właśnie trwa. Zrozumiałam, że nie mogę rezygnować z tego największego pragnienia ukrytego w moim sercu.

Wtedy zdarzyło się coś, co całkowicie zmieniło moje dotychczasowe myślenie. W naszej miejscowości zginęła w wypadku młoda i całkowicie zdrowa mama, pozostawiając trzy małe szkraby. To zdarzenie mną wstrząsnęło, ale uświadomiło też,  że w każdej chwili wszystko może się zmienić.

I ważny jest dzień, który właśnie trwa. Więc jeśli na chwilę obecną wygrałam walkę z rakiem, to to jest najważniejsze i powinnam iść za głosem serca. Zjeździliśmy trochę Polskę, ale w końcu znaleźliśmy ośrodek adopcyjny, który nas nie odrzucił. Przeszliśmy kurs  i dziś w naszym mieszkaniu pełno jest porozrzucanych zabawek, resztek jedzenia wciąż spadających ze stołu, wszędzie powtykanych kasztanów i żołędzi, kawałków ciastoliny, wciąż przyklejających się do skarpetek i kapci. Choć czasem tracę cierpliwość, to nie zamieniłabym tego za nic.

Nadzieja
Nadzieja

Jeżeli jakieś pragnienie nosimy w naszym sercu, i wiemy że jest ono dobre to warto zrobić wszystko by je zrealizować, nawet gdy inni krytykują i odbierają siły.  Może Ktoś z Was jest jeszcze w połowie adopcyjnej drogi, spotkał się z odmową i odrzuceniem w ośrodku – mam nadzieję, ze moja opowieść Ci pomoże.

13 thoughts on “Stan zdrowia rodziców adopcyjnych

  1. Witam. Mogę zapytać, który ośrodek was zakwalifikował? Dziś mimo doniesionych przez nas wyników badań.. zaświadczeń, że 3 lata od leczenia już, że nie było przerzutów..opinia specjalisty jednego z najlepszych.. a w ośrodku Pani doktor bez kwalifikacji onkologicznych wszystko odrzuciła. Nawet nie przejrzała..załamka 🙁

    1. Tak, tylko musicie Państwo przynieść zaświadczenie od lekarza prowadzącego, że stan zdrowia nie jest przeciwwskazaniem do opieki nad dzieckiem. Zdarzają się ośrodki, które stwarzają dodatkowe utrudnienia. W takiej sytuacji warto poszukać innego. Powodzenia!

  2. Mąż jest po dziecięcym porażeniu mózgowym – Pani doktor odmówiła wystawienia zaświadczenia do adopcji. Czy to jest przeciwskazanie?

    1. Żadna regulacja prawna nie wymienia porażenia jako przeciwwskazania do adopcji. Pytanie, jak mąż funkcjonuje i radzi sobie w codziennym życiu? Czy sprosta wymaganiu opieki nad dzieckiem? Jeśli uważacie Państwo, że tak to znajdźcie lekarza, który takie zaświadczenie wystawi. Część z nich zwyczajnie nie chce brać odpowiedzialności i woli odmówić. Jeśli się nie uda, to proszę pomyśleć o możliwości jaką daje rodzicielstwo zastępcze (np. rodzina zastępcza niezawodowa dla jednego dziecka). Dużo łatwiej jest nią zostać. Powodzenia

  3. Mam 26 lat, miesiąc temu przeszłam operacje usunięcia całego układy rozrodczego – nowotwór jajnika. Nie mam dzieci, a zawsze o nich marzyłam. Kiedy z partnerem zdecydowaliśmy się na założenie rodziny, poszłam do lekarza i dostałam zakaz starań bo coś znalazła pani doktor. Moje marzenia legły w gruzach.. Teraz okazało się, że macicę i lewy jajnik usunęli bez potrzeby bo było zdrowe.. Chcemy zostać rodzicami adopcyjnymi, pragniemy tego bardzo.. Nie wiem kiedy mozemy zaczac starania.. Noo i partner nie chce ślubu, nie wierzy „w papierek” który da pewność, dla niego pewne jest to że mnie kocha i chce być ze mną do końca życia, bez papierka..

    1. Mam nadzieję, że czuje się Pani już dobrze. Operacja odebrała tylko możliwość bycia w ciąży. Nie odebrała jednak możliwości bycia mamą. Niestety warunkiem nie do przeskoczenia jest brak ślubu. Przy adopcji jest on wymagany. Nie warto dyskutować z tymi warunkami. Lepiej skupić się na celu, jakim jest dziecko. Powodzenia i dużo zdrowia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.