Miłość – tchnienie życia
Szczęśliwe Dziecko

Ostatnio podczas kazania w Kościele, dla zobrazowania Ewangelii, Ksiądz wskazał naszego Synka, który radośnie sobie biegał i podskakiwał, jako przykład szczęśliwego człowieka. Ale nie zawsze tak było, przypomniał mi się dzień, kiedy pierwszy raz Go ujrzałam. Miał kilka miesięcy, obejmował się malutkimi rączkami. Był taki smutny, nie widziałam dotąd smutniejszego niemowlęcia, jednocześnie bardzo spokojny… jakby zrezygnowany, bez życia.
Dziecko bez miłości usycha, tak jak kwiat bez wody.
Niesamowite jak taki niemowlak wyczuwa, że coś jest nie tak, że nie jest kochany… no jak? … przecież on jeszcze nawet dobrze nie widzi. Skąd wie, że został porzucony przez Tych, którzy najbardziej Go powinni kochać?
Ma „wszystko” zapewnione: nie jest mu zimno, nie jest głodny, ma swoje łóżeczko, nawet jakąś zabawkę tylko dla siebie, jest przewijany, kąpany, rehabilitowany. Opiekunki przy karmieniu, czy kąpieli zawsze się do niego uśmiechają, przytulają… ale tylko kilkanaście chwil w ciągu dnia. Pozostałe chwile są samotne… bardzo samotne…
To było moje najsilniejsze doświadczenie tego, czym jest Miłość… i jak Człowiek bardzo potrzebuje Jej doświadczać, już od pierwszych dni życia. I jak „usycha”, gdy Jej nie odnajduje…
Ale też i doświadczenie tego jak Miłość potrafi nas zmienić, począwszy od takiego malutkiego dziecka.
Tomuś w kilka tygodni tak bardzo się zmienił, gdy poczuł się kochany, przytulany, całowany. Zaczął się uśmiechać. Z „zastygłego” Chłopca, który potrafił leżeć godzinami bez ruchu, stał się pełnym życia małym Szkrabem, którego wszystko ciekawiło. Wystarczył tylko zalążek Miłości, bo przecież my też dopiero uczyliśmy się Go kochać.